Olejek mieści się w 100 ml buteleczce z dozownikiem, ma
intensywnie żółtą barwę i bardzo przyjemny, „fryzjerski” zapach.
Pompka świetnie działa i dozuje odpowiednią dla mnie ilość
kosmetyku, czyli niezbyt dużą plamę olejku.
Olejek Sayoss jest drogeryjną alternatywą dla słynnych już
naturalnych olejów do włosów np. Vatika, Sesa czy Khadi. Producent zasugerował
się obecnymi trendami i wprowadził na rynek swoją wersję tego kultowego
specyfiku.
Skład jest oczywiście syntetyczny i nie ma porównania z w/w
olejami naturalnymi, ale pewnie dla sporej liczby odbiorców i tak okaże się
hitem.
Dla mnie też jest to hit, wspaniały kosmetyk, dzięki któremu
moje włosy stają się ujarzmione i wygładzone oraz pięknie pachnące.
Istnieje kilka możliwości jego zastosowania:
- pierwszy sposób to nałożenie go na wilgotne włosy po ich umyciu (radzę to robić tylko na końcówki, albo od połowy długości włosów).
- drugi sposób to aplikacja na suche włosy- np. przed stylizacją.
- trzeci wariant to nałożenie olejku na całą długość włosów jakiś czas przed ich myciem.
Przyznam, że nie próbowałam ostatniego sposobu, gdyż dwa
poprzednie zdecydowanie mnie zadowalają.
Zdaję sobie sprawę, że mimo obietnic producenta kosmetyk nie wpływa za bardzo na
poprawę kondycji naszych włosów, a jedynie wizualnie poprawia ich stan. Mimo
to, pozostaję mu wierna od czasu jego zakupu.
Moje włosy dobrze go tolerują, nie przetłuszczają się po
jego użyciu, nie sklejają, ani nie puszą. Oczywiście należy go nakładać na
włosy z umiarem, bo łatwo można przesadzić, a wtedy oprócz mycia nic im nie
pomoże.
Ja stosuję go po myciu tylko raz i nie dokładam więcej, żeby
nie obciążyć włosów. Wydajność produktu bez zarzutu w moim wypadku.
Obecnie olejek bez promocji kosztuje ok. 28-30 zł, co jest
nieco wygórowaną ceną, więc warto czekać na promocję i nabyć go taniej, bo
wówczas naprawdę się opłaca.
Pozdrawiam
Yzma