Szału na kremy bb u mnie ciąg dalszy. Już jakiś czas temu w ręce wpadł
mi zachwalany krem Brightening Balm marki Dr G. Gowoonsesang.
Jak zwykle krem przyleciał do mnie prosto z Korei.
Opakowanie to zwykła tubka z „dzióbkiem”, przez który wydostaje się krem.
Przyznam, że pierwsze wrażenie było zaskoczeniem, bo
liczyłam, że odcień będzie jaśniejszy i kiedy dotarł do mnie w kwietniu okazał się sporo za ciemny
do mojej białej cery.
Teraz jednak nabrałam trochę kolorytu i spokojnie mogę
go używać. Kolor ma szarawo-różowawe tony, więc do mojej chłodnej cery nadaje
się jak najbardziej i nie tworzy efektu maski. Konsystencja jest dość gęsta,
ale lekka i nietłusta. Aplikacja bez problemu udaje się zarówno pędzlem, jak i
palcami, czy gąbką.
Wykończenie bardzo mi się spodobało, bo jest satynowe i cera
wygląda na zdrową i wypoczętą. Jednak moja tłusta strefa T nie pozwala
pozostawić mi kremu bb bez przypudrowania.
Efekt znowu bardzo mnie zadowolił, krem utrzymuje się cały
dzień, nie ciemnieje, nie wchodzi w zmarszczki, nie zapycha i jest wydajny. Czego
chcieć więcej? No, może tylko lepszej dostępności…
- dostępność: Ebay, drogerie internetowe
- cena: ok. 65 zł ( na Ebay)