Dzisiaj słów kilka o dość znanym ostatnio w blogosferze BB
do ciała marki Lirene. Skusiłam się na niego w czerwcu i pomału denkuję moje
opakowanie.
O samym kosmetyku możecie przeczytać na stronie producenta,
ja tylko w skrócie napiszę, że jest to balsam do ciała, który pozostawia na
skórze barwiącą warstwę i nadaje koloryt.
Do wyboru mamy wersję do skóry jasnej i ciemnej. Ja mimo,
żem bladziach wybrałam ciemniejszą wersję, bo ma lepszy zapach ;-)
Balsam aplikuje się na czystą skórę, wystarczy go tylko
dobrze i szybko rozsmarować, bo szybko zastyga na skórze. Niestety sama
aplikacja nie należy do najłatwiejszych, bo produkt robi straszne smugi i
zacieki. Potem, aż do momentu kąpieli cieszymy się (albo i nie)
pomarańczowo-czerwonawą „opalenizną”, która bezproblemowo zmywa się pod
prysznicem. Nie testowałam go na deszczu, ale jestem pewna, że pod jego wpływem
wszystko pewnie by spłynęło. Niestety balsam strasznie brudzi też ubrania.
Skusiłam się na ten BB, bo nie przepadam za typowymi
samoopalaczami i balsami brązującymi, które zostawiają na skórze ten jakże
uroczy smrodek spalenizny…
Moja ocena jest jednak mocno średnia, bo balsamowi do ideału
sporo brakuje i w przyszłym roku raczej poszukam czegoś innego.
- dostępność: Rossmann, Natura, Hebe, Superpharm
- cena: 18-24 zł