Taaak, a u mnie ciąg dalszy poszukiwań idealnego korektora
pod oczy… Jak wiecie ostatnio na tapecie były korektory z Yves Rocher i
Eveline, których nie polubiłam i nie wrócę do nich na pewno.
Po tamtych przygodach przyszła pora na osławiony już Lumi
Magique z Loreal, którego od dawna chciałam spróbować. Cena jak za drogeryjny
korektor sporawa, ale już samo opakowanie mnie zachęciło do zakupu.
Jak wiecie nie narzekam na cienie pod oczami, bo mam jedynie
odrobinę ciemniejsze obwódki, które tak generalnie spokojnie ukryłabym pod
kremem bb, ale szukam czegoś co rozjaśni moje spojrzenie, odmłodzi je i
rozpromieni obszar pod oczami. Moją największą zmorą jest przesuszanie skóry
pod oczami, które korektorom wszelkiej maści wychodzi koncertowo, czy je
przypudruję, czy nie to i tak suchość pod oczami gwarantowana. Do tego
zmarszczki mimiczne mocno dają mi się we znaki, co każdy korektor uwielbia u
mnie podkreślać.
Lumi Magique okazał się najlepszym jak dotąd korektorem,
który generalnie słabo kryje i pewnie przez to niewiele osób go lubi, ale za to
nie przesusza skóry pod oczami i najmniej zbiera się w zmarszczkach!
Jasny, różowawy kolor w zupełności wystarcza mi na zakrycie
leciutkich cieni, a rozjaśnienie i rozświetlenie jakie daje korektor jest dla
mnie wystarczające, choć też nie rewelacyjne. Co do przemieszczania korektora
napiszę tylko, że oczywiście wchodzi mi w załamania. Pod poprzednimi postami o
korektorach wiele z was radziło mi przypudrowanie- kochani, ja zawsze gruntuję
korektor delikatnymi pudrami i nie omijam tego punktu ;-)
Zbieranie w zmarszczkach niewielkie, ale odnotowane, więc
poszukuję nadal, choć pewnie jeszcze będę wracać do Lumi Magique.
- cena: ok. 47 zł
- dostępność: Rossmann, Natura, Hebe, drogerie internetowe