W końcu nadszedł czas, gdy wzięłam się za wyrzucanie śmieci,
więc nie przedłużając prezentuję co udało mi się zużyć w październiku i
listopadzie.
- Pielęgnacja ciała i włosów
- Szampon i odżywka Pilomax sprawdziły się u mnie całkiem
nieźle i być może kiedyś do nich wrócę, choć na razie zapasy nie pozwalają.
Więcej pisałam o nich TU
- Żel pod prysznic YR o zapachu bawełny,
byłam z niego bardzo zadowolona, miał kremową konsystencję,
nie wysuszał i pięknie pachniał. Pewnie kupię go ponownie
- Płyn do kąpieli On Line
uwielbiam kąpiele, a ten płyn bardzo mi je umilał przez swój
piękny, otulający zapach i niezłą pianę
- Tołpa, Orzeźwiający peeling-maska
to był kosmetyk, który początkowo nie przypadł mi do gustu,
ale w miarę upływu czasu przekonałam się do jego średnich właściwości
zdzierających i niezbyt przyjemnego jak dla mnie zapachu
- Peeling Eveline Argan
To był strzał w dziesiątkę! Pisałam o nim w TYM poście i
wielce żałuję, że się skończył, bo to kosmetyk, który nieźle zdzierał, nie
wysuszał i fantastycznie pachniał
- Żel pod prysznic Le petit Marseillais średnio mnie zadowolił… Konsystencja była niby kremowa, ale
formuła dość rzadka, więc z wydajnością było u mnie słabo, poza tym zapach
totalnie nie mój…
- Savon Noir, Czarne mydło z olejkiem arganowym
Uwielbiam czarne mydełka i obecnie jedno z nich stosuję do
twarzy, a to zdenkowane używałam do mycia ciała razem z rękawicą kessa. Efekt był
rewelacyjny! Więcej TU
- Rewitalizujący roll-on pod oczy Elixir 7.9
Fajnie rozświetlał i miał praktyczny gadżet w postaci
kuleczek masujących, pewnie kiedyś się na niego jeszcze skuszę, albo zapoluję
na gratis ;-) Recenzja TU
- Odżywka do rzęs New Vita Lash
Zaczęłam używać tej odżywki w marcu i wystarczyła mi na całe
pół roku. Oczywiście pod koniec intensywność jej użytkowania zmalała, ale nie
narzekałam na rzęsy i byłam z nich zadowolona, choć spektakularnego efektu WOW
nie zauważyłam aż do końca stosowania…
- Serum Idealist od Ester Lauder
Miałam tylko miniaturę i mimo to, nie zużyłam jej do końca, bo się mocno zawiodłam i nie
chciałam mieć z tym serum niczego wspólnego. Jak dla mnie to zwykła baza z milionem
silikonów, która może i matuje cerę, dłużej utrzymuje makijaż, ale przy okazji
pięknie też zapycha. Taki efekt mam stosując drogeryjną bazę za kilkanaście
złotych…
- Kolorówka
Tutaj pojawi się sporo
kosmetyków, a to dlatego, że zrobiłam w końcu porządki w szufladach i
postanowiłam pozbyć się staroci.
- Podkład Bell Long Lasting Super Cover
Bardzo go lubiłam! Pamiętam, że kupowałam go w Biedrze za
kilka złotych. Podkład miał idealny dla mnie odcień, świetnie krył, nie
zapychał i był trwały. Poszedł w odstawkę, bo swego czasu przestawiłam się
całkowicie na koreańskie kremy bb.
- Podkład Lirene Under 20 Anti Acne
Nie wspominam go dobrze. Słabo krył, był trochę za ciemny i
ścierał się z szybkością światła, ale przynajmniej fajnie cytrusowo pachniał
;-)
- Catrice podkład Photo Finish
To był całkiem przyzwoity podkład niskopółkowy, który dobrze
krył i długo się u mnie utrzymywał. Więcej szczegółów niestety nie pamiętam…
- Podkład Revlon Colorstay
Taa, to był mój podkładowy nr 1 przez jakieś 3 lata i nawet nie pamiętam ile buteleczek zużyłam. Byłam nim
zachwycona pod każdym względem do czasu aż zaczęło mnie po nim wysypywać. To,
czego doświadczyłam po jego długotrwałym używaniu przerosło moje wyobrażenia.
Pamiętam, że leczenie skóry trwało ponad pół roku… Więcej do niego nie wrócę
nigdy!
- Tusz do rzęs May to Be
Nie używałam go zbyt długo i w opakowaniu jeszcze jest sporo
kosmetyku, ale byłam zmuszona go wyrzucić, bo w trakcie jego używania mąż
zaraził mnie wirusowym zapaleniem spojówek, więc zainfekowany tusz ląduje w
koszu. Przyznam, że sam kosmetyk był ok. i dawał naturalny efekt. Więcej TU
- Inglot pomadka
Nie pamiętam nawet kiedy kupiłam tego starocia… Pomadka jest
praktycznie nieużywana, bo jej trupi kolor to była ogromna pomyłka…
- Kremowy cień Essence Stay All Day
Miał fajny kolor i generalnie był spoko, ale obecnie jest
twardy jak skała, więc musi opuścić moją toaletkę
- Pomadka Miss Sporty
Miałam kultowy odcień Striptease. To były stare, dobre czasy kiedy powstawał polski You Tube i tą pomadkę
musiała mieć każda dziewczyna. Hmm, a może jednak mimo tego, że leży u mnie już
dobre 5 lat zostawię ją z czystego sentymentu…
No i na koniec garść lakierowych glutków, które mówią Wam i
mnie: pa pa!