Marka Sylveco już jakiś czas temu szturmem podbiła serca
blogerek. Ja miałam kilka ich kosmetyków na oku, ale jakoś zawsze było mi nie
po drodze z ich zakupem. Kiedy nadarzyła się okazja w Zielonej Mydlarni nie
mogłam wyjść z pustymi rękami. Na początek skusiłam się na słynny rumiankowy
żel do mycia twarzy.
Jak wiecie przez całe lata używałam żelu Normaderm Vichy,
ale jakiś rok temu postanowiłam przerzucić się na łagodniejsze czyściki.
Żel Sylveco ma łagodny, naturalny skład, więc postanowiłam
spróbować. Butelka jest mała, przez co praktyczna i poręczna, pompka działa bez
zarzutu.
Żel ma dość rzadką konsystencję, żółtawe zabarwienie i jak
dla mnie nieprzyjemny zapach, który wcale nie przypomina mi rumianku.
Podczas mycia twarzy kosmetyk prawie wcale się nie pieni,
ale dość dobrze radzi sobie z oczyszczaniem skóry. Żel nie spowodował u mnie
podrażnienia ani innych nieprzyjemności, ale niestety mam po jego użyciu
uczucie ściągnięcia i suchości skóry. Dlatego cieszę się, że opakowanie nie
jest duże i trochę niewydajne. Po zużyciu całej butelki pewnie do tej wersji
nie wrócę. Stwierdzam, że moim ulubieńcem pozostaje nadal rewelacyjny żel marki
Fitomed (KLIK).