Lakier do ust Yves Saint Laurent był na mojej liście już od
dawna. W kwietniu nadarzyła się okazja, by kupić go znacznie taniej, więc nie
wahałam się zamówić choć jednego odcienia.
Był to zakup internetowy i niestety sprzedawca wysłał mi
inny kolor niż zamawiany, ale stwierdziłam, że zostawię go, bo świetnie się
nada do jesienno-zimowych stylizacji. Początkowo miała to być soczysta,
fioletowa fuksja w kolorze nr 16,
a ostatecznie przez pomyłkę dostałam karmelowy lakier nr
6.
Vernis A Levres Glossy Stain to długotrwałe lakiery do ust,
które są połączeniem pomadki i błyszczyka. Pigmentacja jest świetna, wybór
kolorów ogromny, więc pewnie każdy znalazłby coś dla siebie.
Opakowanie typowe dla YSL cieszy moje oko na toaletce,
„serduszkowy” aplikator znakomicie rozprowadza kosmetyk na ustach i nabiera
odpowiednią jego ilość.
Kolor to karmelowa czerwień, z leciutką nutką brązu i
pomarańczy. Na jasnych ustach odcień bardziej wpada w pomarańcz, a na moich
ciemnych wygląda czerwonawo.
Przyznaję bez bicia, że na lato taki ciepły kolor zupełnie
mi nie odpowiadał i cudeńko leżało praktycznie nieużywane. Teraz jednak sięgam
po niego bardzo często, bo uznałam, że kolor pięknie komponuje się z
brązowo-miedzianym makijażem oczu i idealnie pasuje do mojej zielonej tęczówki.
Vernis A Levres ma delikatną konsystencję, która jednak na
ustach ma mocno trwałą i klejącą formułę, dlatego utrzymuje się bardzo długo i
nawet picie jej nie straszne. Po jej całkowitym „zjedzeniu” usta i tak pozostają
odrobinę zabarwione. Nie wiem jednak czy to domena wyłącznie mojego odcienia,
czy wszystkie lakiery z tej serii barwią usta.
Ogromnym plusem jest to, że kolor nie zbiera się w
załamaniach, nie zostaje na zębach, a usta są gładkie i nawilżone. Zapach nie
do końca mi odpowiada, ale na szczęście szybko się ulatnia.
Może kiedyś jeszcze skuszę się na bardziej szalony kolor
takiego lakieru do ust…
- cena: 135 zł
- dostępność: m.in. Sephora, Douglas