Bazy pod makijaż to przydatne kosmetyki, choć moim zdaniem
na co dzień nie niezbędne. Mimo, że mój codzienny makijaż musi przetrwać od
godz. 5.30 do ok. 17 to i tak odchodzę od specjalnych baz przeznaczonych do
tego celu. Jedyną pełnowymiarową bazą, jaką sama kupiłam była baza marki Gosh,
która idealnie sprawdziła mi się w dniu ślubu.
Jesienią ubiegłego roku w wielkiej pace z cudownościami od
Magdy znalazłam kultową bazę the Porefessional marki Benefit. Oczywiście nie
omieszkałam jej spróbować i dzisiaj przedstawię Wam moje odczucia co do tego
kosmetyku.
Baza znajduje się w poręcznej tubce o pojemności 22 ml, ma
beżowy kolor i dość gęstą konsystencję. Z łatwością można ją nałożyć na skórę,
na której tworzy niewidoczny i miły w dotyku, choć jednak silikonowy film.
Baza ta ma za zadanie głównie zniwelowanie widoczności porów
skóry i wygładzenie drobnych zmarszczek. Wg producenta może być używana również
na makijaż w celu poprawek (sama nie próbowałam nigdy tego sposobu).
W moim przypadku bazy używałam wyłącznie na moją strefę T,
która ma tendencje do przetłuszczania i rozszerzone pory. Makijaż faktycznie
wygląda na tym kosmetyku bardziej efektownie i milej dla oka, to trzeba
przyznać, ale dla mnie taki nieskazitelny efekt nie jest niezbędny na co dzień.
Jeśli chodzi o trwałość makijażu to jest ona przedłużona
tylko nieznacznie w stosunku do makijażu bez tej bazy, ale należy pamiętać, że
nie takie jest jej główne zadanie.
Niestety na mojej skórze baza Porefessional lubi nie tylko
zniwelować widoczność porów, ale też przy okazji je zapchać, więc nie wyobrażam
sobie używać jej codziennie.
Jeśli jednak macie problem z rozszerzonymi porami i szukacie
sposobu na ich ukrycie to polecam przetestować.
- dostępność: Sephora stacjonarnie i online
- cena: 159 zł