Jak już pewnie wiecie po fali zachwytów nad azjatyckimi
kremami bb (nadal bardzo je lubię) popadłam w szał testowania nowych podkładów.
Tym razem skusiłam się na nowość na polskim rynku czyli Genius Gel marki Marc
Jacobs Beauty.
Kiedyś trafiła mi się mikroskopijna próbeczka tego podkładu,
która nie starczyła mi nawet na cały policzek, ale i tak byłam pewna, że kiedy
tylko marka wejdzie na nasz rynek skuszę się na zakup pełnowymiarowego
opakowania.
I tak właśnie się stało- Marc Jacobs zawitał po polskiej Sephory
w marcu, więc pognałam do Katowic i bez wahania kupiłam podkład w żelu Genius
Gel.
Nie lubię czytać długaśnych opisów opakowań i sama wzbraniam
się przed nimi, ale tutaj koniecznie muszę wspomnieć o klasycznej, eleganckiej
i „jakby luksusowej” buteleczce ;-))
Sam podkład ma ciekawą konsystencję żelu, przez co świetnie
się rozprowadza zarówno pędzlem jak i gąbeczką. Krycie jest dość niskie, ale da
się stopniować, co mi absolutnie odpowiada. Jedna cienka warstwa powoduje, że
nie czuję podkładu na twarzy a skóra wygląda zdrowo i promiennie. Koloryt jest wyrównany, nie ma efektu maski. Podkład ma
bazę wodną i w składzie znajdziemy nawilżające składniki, które dodatkowo mają
pielęgnować naszą skórę. Coś jak filozofia oryginalnych kremów bb – to mi się
podoba!
Trwałość tego kosmetyku jest warta pochwały, nie mam
problemów z jego ścieraniem, wchodzeniem w pory czy warzeniem.
Po nałożeniu skóra faktycznie odbija światło i ma w sobie
piękny blask, ale jako, że jestem posiadaczką cery mieszanej to zawsze pudruję
podkład i wówczas wiem, że nie spłynie mi on ze strefy T. Szczególnego
utrzymania matu ani przetłuszczania nie zauważyłam- świecę się standardowo jak
zwykle.
Wiele osób z suchą cerą narzeka, że kosmetyk ten podkreśla
suche skórki. Moja mieszana cera nie posiada takowych, ale zdarzyło mi się
niedawno pochorować i przez wycieranie nosa pojawiły się suche placki.
Potwierdzam- wtedy nie warto nakładać tego podkładu, bo jeśli cera nie jest
dostatecznie nawilżona to bezlitośnie zostanie uwidocznione.
Mój odcień to 22 light bisque, z którym za bardzo nie
trafiłam, bo testowałam go po użyciu samoopalacza, ale taki był też zamiar żeby
podkład mógł być użytkowany głównie latem, bo jasnych podkładów mam w
szufladzie aż nadto. Tak więc po jednokrotnym posmarowaniu się samoopalaczem kosmetyk
idealnie pasuje do mojej cery. Na jesień i zimę pewnie zaopatrzę się w
jaśniejszy odcień.
Jak widać na zbliżeniu można zauważyć naczynka, przebarwienia i pieprzyki, co mi się podoba. Z wiekiem zaczęłam sobie cenić naturalniejszy look, a mocno kryjące podkłady zostawiam tylko na większe wyjścia. Osoby oczekujące sporego krycia nie będą zadowolone. Ja, po już prawie dwumiesięcznym używaniu tego kosmetyku jestem
bardzo zadowolona i nie zauważam wad. Jak na wysokopółkowy podkład ze zniżką
VIP kosztuje 150 zł co jest nawet znośną ceną, a efekt jaki daje na mojej
skórze jest warty tej ceny.
- dostępność: Sephora
- cena: 189 zł