Po moich zachwytach nad tuszem Sexy Pulp od Yves Rocher (link
TU) postanowiłam spróbować również innych tuszy tej marki, bo cieszą się
całkiem dobrymi opiniami. Następny w kolejce po SP okazał się Volume Vertige,
który ma za zadanie pogrubiać i podkręcać rzęsy. Więcej przeczytacie TU
Po pierwsze oczywiście plus za zafoliowanie opakowania,
przez co nie muszę się zastanawiać czy trafię na zeschnięty i otwierany
kosmetyk.
Szczoteczka jest zupełnie inna niż w SP, bo silikonowa (za
czym raczej niespecjalnie przepadam), ale z rozczesywaniem rzęs nie radzi sobie
tak najgorzej.
Moje rzęsy nie są zbyt wymagające, bo są naturalnie
podkręcone i nawet dość gęste. Maskara w moim przypadku ma tylko wzmocnić te
efekty. Jeśli chodzi o tusz Volume Vertige to mam mieszane uczucia, bo rzęsy po
jego użyciu wyglądają całkiem dobrze, ale o dziwo muszę się mocno przyłożyć, by
uzyskać zadowalający mnie efekt.
Producent pisze także o kremowej konsystencji tuszu i
specjalnym dozowniku, co chyba jest przyczyną tego, że się nie polubiliśmy z tą
maskarą. Moim zdaniem formuła jest zbyt sucha i kremowa, tusz nabiera się na
szczotkę w bardzo małej ilości i to sprawia, że muszę się z rana nieźle
namachać by uzyskać porządny rezultat.
Tusz niestety szybko zasycha w opakowaniu i jego żywotność
nie powala. Ja moją maskarę używałam niecałe 2 miesiące, co dla mnie jest
słabym wynikiem. Niestety pod koniec życia tuszu zaczęło się też osypywanie co
go całkowicie wykluczyło z użytku.
Porównując go do Sexy Pulp, któremu nie mam niczego do
zarzucenia to wypada słabo i na pewno do niego nie wrócę.
- dostępność: salony stacjonarne i sklep on-line Yves Rocher
- cena: 65 zł