Dzisiaj wpis niekosmetyczny, z gatunku tych
„melancholijnych”.
Wiosna to czas nowych wyzwań, planów i zadań.
Nie ma szans na plany i marzenia, kiedy człowiek znajduje
się w stanie zawieszenia, jak w nieważkości, nie wiedząc co stanie się jutro.
Po co więc zaprzątać sobie głowę tym, co będzie (co chciałoby się żeby było) za
5 czy 10 lat?
Jedyny pewnik to fakt, że człowiek robi się coraz starszy, a
z wiekiem oprócz doświadczenia przychodzi również pewna mądrość życiowa.
Coraz ciężej jest podjąć spontaniczną decyzję, nawet tą
błahą, a co dopiero głowić się nad sprawami „ciężkiego kalibru”. W końcu życie
składa się z takich błahostek i gdzieś ostatnio przeczytałam mądre zdanie, że
„na błahostkach buduje się zaufanie…”.
Dzisiaj na zaufanie trzeba mocno pracować i każda nawet
najdrobniejsza błahostka może je skreślić. A co jeśli zostało ono już
skreślone? Czy warto czekać na lepsze dni mimo wszystko?
Ciężko podjąć decyzję czy zrobić krok w przód, czy może
cofać się w tył.
Marazm jednak nie prowadzi do niczego, nie przynosi żadnego
rozwiązania.
Priorytetem w dzisiejszym świecie jest szeroko pojęte
szczęście, które każdy człowiek potrafi sprecyzować według własnej miary. Każdy
wie, czego potrzebuje i co się składa na jego szczęście. Szkoda, że nie ma
recepty na jego osiągnięcie. Jedni są szczęśliwi całe życie, inni dążą do niego
nieustannie, a i tak nigdy go nie zaznają.
Będąc młodym wiele rzeczy się nam wydaje, z czasem okazuje
się, że nic nie jest takie proste i oczywiste jak kiedyś. Smutne jest to, że po
czasie niektóre posunięcia, które jeszcze niedawno były dla nas istotne i ważne
dzisiaj okazują się być błędem. Są tragiczną pomyłką, której można żałować do
końca życia.
Naiwność to cecha młodości, która potrafi zrujnować
wszystko, o czym kiedyś miało odwagę się marzyć.
Do takiego wniosku dochodzi się zawsze po fakcie, wtedy
człowiek uzmysławia sobie błędy, które popełnił. Zaczyna dostrzegać, że znikają
wszelkie pozytywy, które są zastępowane przez męczarnie, smutek i samotność.
Dociera do nas, że ludzie żyją obok siebie, a nie ze sobą. Nie rozmawiają ze
sobą wcale i tak naprawdę każdy prowadzi swoje własne życie.
Bez celu, bez planów, bez ambicji.
Pojawia się rozczarowanie, wszystko gaśnie. Zadajemy sobie
wtedy pytania czy warto walczyć i tracić czas, bo jeśli jest źle już teraz, to
niestety i tak lepiej już nie będzie.
W ten sposób powstaje sytuacja bez wyjścia, a raczej z
jednym wyjściem- tym ostatecznym, czyli przekreśleniem dotychczasowego życia,
zamknięciem rozdziału, który miał być piękną opowieścią o miłości i szczęściu,
a stał się smutnym dramatem.
Jedyny pozytyw z takiej sytuacji to nauka na całe pozostałe
życie i ogromny bagaż doświadczenia, który można wykorzystać w przyszłości i
uniknąć powtarzania starych błędów. Wtedy jest szansa na zbudowanie szczęścia
własnego i innych, jest szansa, że znów zaświeci słońce- tylko dla nas.
A koniec tak naprawdę okaże się początkiem…Yzma