Pędzel ten wraz z kilkoma innymi dostałam od męża pod choinkę i w Święta rozpoczęłam jego testowanie…
Okazało się, że nakładanie nim podkładu to ogromna przyjemność:-) Gładko i delikatnie sunie po twarzy, nie podrażnia jej i nie powoduje zaczerwienień (czego się obawiałam ze względu na moją naczyniową skórę). Nic z tych rzeczy! Pędzel pięknie wpracowuje podkład w skórę, bez jakichkolwiek smug, czy plam.
Uważam też, że przy jego użyciu zwiększa się krycie podkładu, a jednocześnie cera wygląda zdecydowanie naturalniej i nie ma mowy o efekcie maski.
Zauważyłam też, że trwałość podkładu zostaje przedłużona i nie znika on z twarzy tak szybko, jak po nałożeniu palcami.
Jeśli chodzi o design, to pędzel Hakuro H50s po prostu mi się podoba. Wygląda profesjonalnie i solidnie. Rączka jest odpowiednio długa, a skuwka mocna i elegancka. Bardzo dobrze leży w dłoni i nie wyślizguje się przy użytkowaniu.
Włosie jest syntetyczne, bardzo zbite, nie za długie ani nie za krótkie. Używam go już ponad miesiąc i nie wypadł z niego do tej pory ani jeden włosek. Pędzel nie należy do tych największych, ale wg mnie to jego zaleta, bo dociera do każdego zakamarka.
Nawet w tak genialnej rzeczy doszukałam się oczywiście wad…
Po pierwsze: większe zużycie podkładu. Nie jakoś dramatycznie, ale jednak sporo podkładu wchodzi w pędzel i się marnuje.
Po drugie: MYCIE PĘDZLA! To dla mnie jakiś koszmar! Używam do tego celu płynu micelarnego oraz szamponu dla dzieci. Myślałam, że mycie będzie szybką i bezbolesną sprawą… Niestety się przeliczyłam :-( Nie wyobrażam sobie nie umyć pędzla codziennie po jego użyciu, więc męczę się z jego praniem czasem nawet przez dobre 10 minut.
Z wierzchu włosie można łatwo domyć, gorzej z tym, co znajduje się w środku. To dla mnie trudna sprawa i póki co nie wypracowałam jeszcze idealnej metody. Dlatego tyle czasu zajmuje mi doprowadzenie pędzla do idealnej czystości.
Mimo tych niedogodności z czyszczeniem Hakuro H50s to jednak mój „najulubieńszy” pędzel :-)
A Wy używacie pędzli do podkładu? Lubicie?