Witajcie!
Dzisiaj pierwsza recenzja kremu Effaclar K od La Roche- Posay po miesiącu codziennego stosowania.
Najpierw wspomnę jednak o mojej skórze: obecnie moja skóra należy do tłustych na całej powierzchni twarzy. Nie mam problemów z trądzikiem i
zmianami zapalnymi, jedynie strefa T jest nieco zanieczyszczona (ale też nie jest to wybitnie duży problem). Na nosie, czole i brodzie pojawiły się w niewielkiej
ilości zaskórniki otwarte oraz drobne grudki o charakterze niezapalnym. Na policzkach
zaobserwowałam powiększone pory skórne, dodam jeszcze też, że na moją zgubę
policzki i nos są płytko unaczynione i zaczynają mi się pojawiać pierwsze
teleangiektazje.
Mimo to (przyznaję, że z wielkim strachem o nieszczęsne
policzki) postanowiłam w końcu spróbować tego sławnego już kremu, głównie
licząc na normalizację pracy gruczołów łojowych (czyt. redukcję wytwarzania sebum i w rezultacie mniejsze przetłuszczanie skóry) oraz na wyrównanie jej
kolorytu poprzez rozjaśnienie. Przy okazji miałam też malutką nadzieję na
łagodne oczyszczenie skóry i wyrównanie jej powierzchni.
Krem kupiłam w aptece za 51 zł, jego pojemność to 30 ml.
W tekturowym kartoniku znalazłam metalową tubkę z wygodnym
dzióbkiem do dozowania kremu.
Sama konsystencja kremu jest bardzo lekka i
wodnista, kolor białawy, zapach dość ostry i chemiczny, ale da się przeżyć.
Obietnice producenta:
Skład:
Moja opinia
Krem aplikowałam codziennie przez miesiąc, po wieczornym
demakijażu. Nie nakładałam na niego żadnych innych specyfików, by dokładnie
przekonać się o jego działaniu.
Po rozsmarowaniu wchłania się błyskawicznie do matu, ale nie
odczuwam żadnego ściągania skóry. Wydajność jest imponująca jak na krem o poj.
30 ml, gdyż zostało mi go jeszcze ponad połowę, a zdążyłam obdarować siostrę
pokaźną jego próbką.
Ale wracając do tematu mojej skóry po Effaclarze K… Nie
odczułam ani razu żadnego swędzenia, pieczenia czy szczypania, słowem żadnego
podrażnienia- nawet chwilowego. Jak już pisałam obawiałam się ogromnie o moje
policzki, ale zniosły wszystko dzielnie i bezproblemowo :-)
Pierwsze rezultaty działania kremu zaobserwowałam dopiero
kilka dni temu. Cera faktycznie stała się już jaśniejsza, grudki na czole w
dużej mierze zredukowane. Nos i broda stały się czyściutkie, bez zaskórników.
Co do przetłuszczania to również zostało ono zminimalizowane, ale spodziewałam
się w tej kwestii bardziej spektakularnych rezultatów. No nic, poczekamy co
będzie dalej.
Informuję, że skóra od kilku dni zaczęła się delikatnie
łuszczyć i obsuszać, ale tylko w okolicach nosa ( o dziwo!). Reszta twarzy
prezentuje się bez zarzutów.
Dwa razy zaaplikowałam Effaclar pod makijaż, ale nie był to
dobry pomysł. Moja skóra wyglądała po prostu źle. Była zbyt sucha i jakaś taka
„bez energii”. Zdecydowanie bardziej wolę jednak pod make-up nałożyć
solidniejszy nawilżacz.
Pozdrawiam!
Yzma