4.4.13

Effaclar K- pierwsze odczucia...


Witajcie!
Dzisiaj pierwsza recenzja kremu Effaclar K od La Roche- Posay po miesiącu codziennego stosowania.


Najpierw wspomnę jednak o mojej skórze: obecnie moja skóra należy do tłustych na całej powierzchni twarzy. Nie mam problemów z trądzikiem i zmianami zapalnymi, jedynie strefa T jest nieco zanieczyszczona (ale też nie jest to wybitnie duży problem). Na nosie, czole i brodzie pojawiły się w niewielkiej ilości zaskórniki otwarte oraz drobne grudki o charakterze niezapalnym. Na policzkach zaobserwowałam powiększone pory skórne, dodam jeszcze też, że na moją zgubę policzki i nos są płytko unaczynione i zaczynają mi się pojawiać pierwsze teleangiektazje.
Mimo to (przyznaję, że z wielkim strachem o nieszczęsne policzki) postanowiłam w końcu spróbować tego sławnego już kremu, głównie licząc na normalizację pracy gruczołów łojowych (czyt. redukcję wytwarzania sebum i w rezultacie mniejsze przetłuszczanie skóry) oraz na wyrównanie jej kolorytu poprzez rozjaśnienie. Przy okazji miałam też malutką nadzieję na łagodne oczyszczenie skóry i wyrównanie jej powierzchni.

Krem kupiłam w aptece za 51 zł, jego pojemność to 30 ml.
W tekturowym kartoniku znalazłam metalową tubkę z wygodnym dzióbkiem do dozowania kremu.



 Sama konsystencja kremu jest bardzo lekka i wodnista, kolor białawy, zapach dość ostry i chemiczny, ale da się przeżyć.



Obietnice producenta:


Skład:

Moja opinia
Krem aplikowałam codziennie przez miesiąc, po wieczornym demakijażu. Nie nakładałam na niego żadnych innych specyfików, by dokładnie przekonać się o jego działaniu.
Po rozsmarowaniu wchłania się błyskawicznie do matu, ale nie odczuwam żadnego ściągania skóry. Wydajność jest imponująca jak na krem o poj. 30 ml, gdyż zostało mi go jeszcze ponad połowę, a zdążyłam obdarować siostrę pokaźną jego próbką.
Ale wracając do tematu mojej skóry po Effaclarze K… Nie odczułam ani razu żadnego swędzenia, pieczenia czy szczypania, słowem żadnego podrażnienia- nawet chwilowego. Jak już pisałam obawiałam się ogromnie o moje policzki, ale zniosły wszystko dzielnie i bezproblemowo :-)

Pierwsze rezultaty działania kremu zaobserwowałam dopiero kilka dni temu. Cera faktycznie stała się już jaśniejsza, grudki na czole w dużej mierze zredukowane. Nos i broda stały się czyściutkie, bez zaskórników. Co do przetłuszczania to również zostało ono zminimalizowane, ale spodziewałam się w tej kwestii bardziej spektakularnych rezultatów. No nic, poczekamy co będzie dalej.
Informuję, że skóra od kilku dni zaczęła się delikatnie łuszczyć i obsuszać, ale tylko w okolicach nosa ( o dziwo!). Reszta twarzy prezentuje się bez zarzutów.

Dwa razy zaaplikowałam Effaclar pod makijaż, ale nie był to dobry pomysł. Moja skóra wyglądała po prostu źle. Była zbyt sucha i jakaś taka „bez energii”. Zdecydowanie bardziej wolę jednak pod make-up nałożyć solidniejszy nawilżacz.

To na razie tyle, co chciałabym Wam przekazać o mojej kuracji kremem Effaclar K, póki co nie przerywam jej całkowicie, ale zmieniam troszeczkę częstotliwość dozowania. Planuję teraz smarować nim twarz 2-3 razy w tygodniu. O kolejnych odczuciach napiszę za jakiś czas.

Pozdrawiam!
Yzma
Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger