Kiedyś byłam wierna tuszowi Rimmel Sexy Curves, potem
odkryłam tanie tusze Wibo i Miss Sporty, które doskonale sobie radziły moimi
rzęsami. Od tego czasu omijam szerokim łukiem słynne drożyzny z Loreal`a,
Bourjois, czy innych Max Factorów ;-) Tak zaczęła się moja przygoda z tuszami o
wartościach cenowych nie przekraczających 10 zł :-)
Tym razem skusiłam się na coś nowego (dla mnie) i zdradziłam
mój kochany różowy tusz firmy Wibo z jego bratem z Lovely…
Tusz nazywa się Curling Pump Up i ma 8 ml pojemności.
Kupiłam go za jakieś 8 zł w Rossmannie. Przy okazji nadmienię, że bardzo brakuje zabezpieczenia przed otwieraniem przez klientki. Często bowiem zdarza się, że kupujemy otwierany już kilkakrotnie tusz, przez co jego konsystencja nie jest taka jaka powinna być. Opakowanie zwyczajne
i tandetne, z tendencją do pękania (radzę uważać), napisy się ścierają, ale co
tam. Wnętrze jest najważniejsze :-)
Tusz jest dość mocno czarny, od początku dobrze mi się z nim
pracowało. Konsystencja na początku wodnista, ale nie musiałam go odstawiać, bo
świetnie się spisywał. Szczoteczka jest dość mała, silikonowa, o dużej gęstości
wypustek, które świetnie rozczesują rzęsy bez ich sklejania.
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na elastyczność
szczoteczki i jej wygięcie, co znacznie ułatwia podkręcanie rzęs.
Wydajność jest standardowa, do maksymalnie 3 m-cy. Tusz
zostaje na rzęsach w nienaruszonym stanie przez cały dzień, nie kruszy się i
nie osypuje. Pożegnajcie się więc z „efektem pandy” Moje Drogie!
Nie miałam także żadnych epizodów z podrażnieniem oczu i reakcją alergiczną.
Rzęsy są pięknie wydłużone i podkręcone już po jednej
warstwie, nie ma mowy o posklejanych strąkach typu pajęcze nóżki ;-)
Demakijaż przebiega sprawnie i bezproblemowo, bez żadnego rozmazywania i mocnego tarcia oczu. Wszystko fantastycznie schodzi przy użyciu płynu micelarnego.
Dla mnie cud, miód i orzeszki :-D
Na pewno nie poprzestanę na jednym opakowaniu i zdecydowanie
kupię go ponownie. No chyba, że w oko wpadną mi jakieś inne niedrogie mazidła
:-)
Miłego dnia!
Yzma