Post ten będzie dotyczyć cieni do powiek firmy MAC, których
zapragnęłam kiedy tylko moje oczy ujrzały je po raz pierwszy.
Śliniłam się na ich widok dobry rok, wszyscy zachwalali, że
trwałe, że niepowtarzalne kolory, że dobrze napigmentowane. Same ochy i achy!
Stwierdziłam, że sama też bym powzdychała nad ich
„fantastycznością” ;-)
Niestety najbliższy salon MAC w Krakowie, do którego mam
ponad 150 km, ale co tam! Na szczęście mąż zaproponował, że zrobimy sobie mały
wypad…
To było niecałe 3 lata temu, jesień 2010 r., piękna i
słoneczna niedziela… Ja niesamowicie podekscytowana i uradowana, że w tym oto dniu
po raz pierwszy zawitam do MACa i zostanę posiadaczką tych cudownych cieni.
Tak, moje marzenia po kilku godzinach zostały spełnione i
wyszłam ze sklepu MAC z czterema znanymi wszystkim cieniami (niestety bez
paletki, bo się skończyły). Ale to nic! Ważne, że miałam w końcu upragnione
zdobycze!
od lewej z góry: Shroom, Ricepaper od lewej z dołu: Satin Taupe, Patina |
Wybrałam sobie słynny Satin Taupe, Patinę, Shroom oraz
Ricepaper- w sam raz do nudnych dzienniaków. Cena pojedynczego wkładu (wtedy):
49 zł
Kiedy miałam cienie już w torebce poczułam pełne szczęście i
zadowolenie;-) Nie mogłam się już doczekać kiedy wypróbuję te cudowności.
Oczywiście następnego dnia wykonałam nimi makijaż do pracy i
rozpływałam się nad nimi już po pierwszym użyciu.
Oczywiście byłam zadowolona z konsystencji, pigmentacji i w
ogóle ze wszystkiego. Przecież wszyscy dookoła trąbią, że te cienie są
fantastyczne, więc myślę tak i ja:-)
Satin Taupe, Patina |
Po kilku takich użyciach jednak czar prysł, bańka pękła i
przejrzałam na oczy. Otóż dostrzegłam, że cienie te po pierwsze bardzo szybko
znikają z mojej powieki, a to co na niej pozostaje zbiera się w załamaniu, po
drugie kolor szybko blaknie i z wyrazistego i niepowtarzalnego staje się
niewidoczny i nijaki.
na całej powiece Ricepaper, w wewnętrznym kąciku Shroom, w zewnętrznym kąciku Satin Taupe, w załamaniu Patina |
Pomyślałam, że to nie może być prawda! Rozczarowałam się jak
nigdy dotąd i przeżywałam ten fakt jeszcze bardzo długo.
Nie mam problematycznych powiek i cienie na bazie wytrzymują
calutki dzień, a tu taki klops! Rano wykonam makijaż cieniami MAC, a po
przyjściu z pracy zostają w załamaniu nieestetycznie zrolowane resztki.
Próbowałam tych cieni na różnych bazach, na podkładzie, na przypudrowanej
powiece i z czasem efekt i tak jest identyczny, czyli opłakany.
Same możecie zobaczyć co zostaje z tego makijażu po dniu w pracy...
Zdecydowanie zbyt wiele oczekiwałam od cieni w tej cenie,
których obecnie używam bardzo sporadycznie. Na mojej powiece o wiele lepiej
radzą sobie 5 razy tańsze wkłady z Inglota, Kobo, Catrice czy Essence.
Yzma