Kilka lat temu skusiłam się podczas zakupów w Golden Rose na
ich top coat „Quick Dry”(nazwy już nie jestem pewna), ale to była pomyłka.
Potem znowu zapomniałam o takich cudakach i po pomalowaniu
paznokci ćwiczyłam mocno swoją cierpliwość…
Jednak każdy ma swoje granice. Moje zostały przekroczone,
kiedy po długim oczekiwaniu na wyschnięcie lakieru kładłam się do łóżka i
prawie za każdym razem rankiem moje paznokcie były pokryte wzorkami „pościelowymi
i włosowymi”…
W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam uważniej przyglądać się
wszelakim specyfikom nawierzchniowym. Na rynku jest ich sporo, ale zdecydowanie
największą popularnością cieszy się kilka z nich.
Początkowo śliniłam się na Good to go od Essie, ale
ostatecznie zdecydowałam się na nieco tańszy Seche Vite.
Buteleczka o sporej pojemności 14 ml przyszła do
mnie z Allegro.
Top coat jak widać jest bezbarwny, konsystencja (podobno na
razie jeszcze) jest rzadka i wodnista. Pędzelek jest standardowy- ani wąski,
ani szeroki.
Co do działania to muszę przyznać, że już po pierwszym
użyciu wiedziałam, że to był dobry wybór. Paznokcie były suche już po kilku
minutach.
Specyfik aplikuję na świeżo pomalowane pazurki, nakładam
dość sporą kroplę Seche Vite i rozprowadzam na mokrym jeszcze lakierze.
W moim wypadku nie zauważyłam zbierania lakieru z całej
płytki, a jedynie lekkie „skurczenie” tuż przy wale paznokciowym. To mały
minusik, który po kolejnym razie z tym produktem zniwelowałam po dokładniejszym
pomalowaniu wszystkich brzegów paznokcia, docierając niemal do samych skórek.
Na trwałość lakierów raczej nigdy nie narzekałam i nawet bez
top coat`u lakier trzymał się na moich paznokciach dobre 5-6 dni, o ile
wcześniej go nie zmywałam. Tutaj jest podobnie, więc nie wiem czy Seche Vite
przedłuża trwałość lakierów, bo takiego problemu nie miałam. Natomiast mogę
śmiało napisać, że oprócz błyskawicznego wysychania wszystkich warstw
położonych na paznokciu wspaniale nabłyszcza płytkę i daje efekt żelowych
paznokci.
Jestem oczarowana tym produktem i nie wyobrażam sobie bez
niego życia. Słyszałam, że po czasie mocno gęstnieje, więc na pewno zaopatrzę
się wkrótce w rozcieńczacz Seche Restore, który podobno świetnie sobie radzi.
Póki co tego problemu nie mam, top coat śmiga jak szalony, a ja cieszę się z
błyskawicznie suchych i pięknie błyszczących paznokci bez wstrętnych
pościelowych „zdobień” ;-)
Używacie top coat`ów? Jacy są Wasi faworyci w tej dziedzinie?