Jak wiecie od długiego czasu panuje moda na świece i woski
Yankee Candle. Bardzo długo opierałam się zakupom, ale w kwietniu postanowiłam
wypróbować w końcu tych słynnych tart do kominków zapachowych. Na świece nigdy
się nie zdecyduję, bo cena jest zaporowa i wolę takie kwoty przeznaczać na
zakup kosmetyków.
Woski były dostępne w sklepie internetowym za ok. 6 zł, więc kupiłam
kilka:
- A Child`s Wish, który daje przepiękny słodko-świeży zapach wiosennej łąki z mojego dzieciństwa... faktycznie coś w tym jest:)
- Fluffy Towels, czyli zwyczajny zapach świeżego prania
- Bahama Breeze- zapach słodko-cytrusowy, wakacyjny i bardzo pozytywny
- Pink Lady Slipper- elegancki zapach kwiatu orchidei, lekko pudrowy
- Lilac Blossoms, który tak samo pięknie pachnie jak świeżo zerwane bzy...
Po kilku dniach miałam w rękach paczkę z tymi pachnidłami. Po
pierwszym zachwycie emocje opadły i stwierdziłam, że myślałam, że woski będą
nieco większe.
Postanowiłam odpakować jeden z nich i wypróbować
jak to wszystko działa.
Opakowanie stanowi w tym przypadku zwykła folia, którą
trzeba delikatnie otworzyć, bo wosk lubi się kruszyć. Moim zdaniem to duża
wada, bo skruszyła ma się dość spora ilość już podczas ściągania folii, potem
podczas przełamywania wosku również pozbyłam się sporej jego ilości.
Wosk szybko rozpuszcza się w zapalonym kominku i daje
śliczny i dość intensywny zapach. Na stronie internernetowej sprzedawcy
przeczytałam, że cały wosk daje zapach przez ok. 8 godz. Moim zdaniem to
przesadzony czas. Ćwiartka wosku ładnie i intensywnie pachnie przez ok. 1
godzinę, potem olejki zapachowe się ulatniają i w kominku zostaje zwykły,
bezzapachowy wosk.
Ta było u mnie z każdym zapachem i przyznaję, że czuję się
bardzo rozczarowana.
Zastygnięty wosk można z łatwością usunąć z kominka po
włożeniu go na kilka minut do lodówki.
Wszystkie zapachy, na które skusiłam się podczas zakupów
podobały mi się od razu po stopieniu wosku, kiedy były mocne i intensywne.
Wybrane przeze mnie nuty zapachowe bardzo mi odpowiadały i
wniosły w mój dom wiosenną świeżość nawet w pochmurne i zimne kwietniowe dni.
Reasumując Yankee Candle są fajnym, ale dla mnie zbędnym
raczej gadżetem. Nie wiem jakich cudów oczekiwałam przy zakupie wosków, ale
generalnie przyznaję, że niczym mnie nie zachwyciły. Zostało mi jeszcze kilka
kawałeczków, które leżą sobie teraz grzecznie na dnie szuflady i bezczynnie
czekają na to, aż przypomnę sobie o zapaleniu kominka.
Jeśli spotkam gdzieś stacjonarnie jakieś woski to być może
jeszcze je kupię, ale na pewno nie zamówię ich więcej w sieci, gdzie dodatkowo
muszę płacić za przesyłkę.
Dla mnie to mocno przereklamowane produkty i zdecydowanie
tańszą i wygodniejszą opcją dla mnie są zwykłe świece zapachowe. A jakie jest
Wasze zdanie?