W maju postanowiłam się skusić na popularny peeling do stóp w płynie. Wybrałam ten z firmy Tony Moly, bo zbierał dobre opinie i jest łatwo dostępny na eBay.
Peeling dotarł do mnie po niecałych 3 tygodniach, kiedy pogoda była bardzo upalna, tak więc postanowiłam poczekać z jego użyciem na nieco chłodniejsze dni, bo bałam się, że nie będę mogła założyć sandałów, ani w ogóle pokazywać bosych stóp.
Od momentu zakupu peelingu nie robiłam ze stopami nic, by mieć dokładny obraz działania tego produktu. W trakcie tych kilku tygodni skóra zrobiła się twarda i sucha, zwłaszcza na piętach i pod palcami. Dzielnie jednak trzymałam się z daleka od wszelkich tarek. Kiedy nadszedł w końcu dzień próby byłam mocno podekscytowana...
Zestaw składa się w dwóch saszetek z płynem złuszczającym i foliowych skarpetek.
Peeling działa na zasadzie złuszczania zrogowaciałej i suchej skóry. Jego wykonanie polega na włożeniu czystych i osuszonych stóp do dołączonych skarpetek, a potem wlaniu do nich zawartości saszetek- każda na jedną stopę. Następnie należy odczekać ok 1,5 godz, a potem zdjąć skarpetki i osuszyć stopy.
Po wykonaniu peelingu liczyłam na spektakularne efekty po kilku dniach. Łuszczenie skóry rozpoczęło się w czwartym dniu po peelingu i było zdecydowanie bardziej delikatne niż się spodziewałam. Odeszła mi tylko skóra z niewielkiej części pięt i leciutko z powierzchni pod palcami. Myślałam, że łuszczenie jeszcze się pogłębi i pozbędę się wszystkiego, co przez te kilka tygodni wyhodowałam. Niestety się pomyliłam, bo skóra wróciła do normalnego stanu. Miejsca, w których skóra odeszła były faktycznie miękkie i delikatne, ale na większej powierzchni stóp skóra pozostała nietknięta.
Niestety peeling nie spełnił moich oczekiwań i zawiodłam się na nim, więc nie kupię go ponownie i pozostanę przy tradycyjnych metodach złuszczania zrogowaciałego naskórka ze stóp.