Od kwietnia namiętnie używam szczotki Tangle Teezer i jestem
z niej ogromnie zadowolona. Bardzo długo wzbraniałam się przed jej zakupem, bo
przecież płacimy spore pieniądze za kawałek plastiku do rozczesywania kłaków!
Ale jak to u mnie zwykle bywa- prędzej czy później i tak się skuszę… I skusiłam
się na Tangle Teezer z edycji Juicy Fruit w soczystych, neonowych
pomarańczowo-zielonych kolorach.
Szczotka przyjechała do mnie kurierem i po odpakowaniu zaraz
zaczęłam ją testować. Noooo, muszę przyznać, że zaskoczyła mnie to z jaką
łatwością i delikatnością rozczesuje włosy.
Zakochałam się w tym urządzeniu od pierwszego użycia! Na
szczęście zapomniałam już jak mocno szarpała moje włosy zwykła szczotka i ile
musiałam się namęczyć, by włosy były dobrze rozczesane. Teraz nie mam z tym
problemu :-) Dodatkowo włosy są bardziej wygładzone i mniej się puszą po
czesaniu. Ja używam jej zarówno do suchych, jak i mokrych włosów (tak,
rozczesuję włosy na mokro po umyciu…) i sprawdza się idealnie.
Szczotka jest również banalnie prosta w utrzymaniu- z
łatwością można ją umyć pod bieżącą wodą.
Na razie wypustki w mojej szczotce nie odkształciły się, ale
wiem, że z czasem się tak może stać.
Polecam każdemu spróbowanie szczotki Tangle Teezer. Szczególnie pomocna stanie się ona osobom z długimi włosami, które mają
problemy z kołtunami, puszeniem i wypadaniem włosów.
Nie sądziłam, że tak ją polubię. Miałam raczej mieszane
uczucia i podejrzliwie na nią patrzyłam myśląc, że to kolejny przereklamowany
bubel. Nic z tych rzeczy! Żałuję tylko, że odkryłam ją tak późno, choć lepiej
późno niż wcale…
Co sądzicie o TT?