Jedną z kosmetyczno-pielęgnacyjnych czynności za którą nie
przepadam jest balsamowanie ciała. Staram się to robić w miarę często, bo wiem,
że to jednak dość istotna sprawa, ale kiedy już chwytam za balsam to raczej z
niechęcią.
Zupełnie inaczej było z balsamem od Balei z czarną porzeczką, o
którym pisałam TUTAJ.
Znalazłam również fajny produkt, którego przyjemnie używało
mi się latem. To również balsam Balei, a raczej lotion z limitowanej edycji o
zapachu brazylijskiego mango.
Produkt miał lekką, nieco wodnistą konsystencję i wchłaniał
się błyskawicznie. Przy okazji pozostawiał na skórze delikatny zapach
soczystego mango.
Właściwości nawilżające były dość słabe, ale latem
wystarczały mojej skórze. Najważniejsze, że na skórze nie zostawał tłusty film
i nic nie kleiło się do ubrań.