Serum jest przeznaczone dla osób w wieku 35-50 lat, jest produktem naturalnym, ziołowym. W składzie nie znajdziemy silikonów, parabenów, parafiny czy alkoholu.
Aktywne składniki serum to m.in. kompleks jagodowych aminokwasów z arktycznej maliny moroszki, maliny kamionki, borówki bagiennej, które mają za zadanie głęboko nawilżać skórę i przywrócić jej elastyczność.
Różeniec górski stymuluje regenerację komórkową skóry.
Różeniec górski stymuluje regenerację komórkową skóry.
Dodatkowo w składzie znajdziemy arktyczny piołun, płucnicę śnieżną, ciemiernik, niebieski wrzos górski i trzcinę aleucką.
Wszystkie te składniki mają za zadanie głęboko nawilżać, likwidować obrzęki i uelastyczniać skórę pod oczami.
Serum znajduje się w mało ekologicznej, plastikowej tubce o ogromnej pojemności 50 ml, cena wynosi ok. 17 zł. Otwór niestety jest dość duży i niepraktyczny, przez co wylewa się zawsze zbyt wiele produktu.
Serum ma bardzo lekką formułę, ma biały kolor i jest rzadkie, ale jednocześnie kremowe- konsystencja jest w zasadzie typowo emulsyjna. Zapach jest ziołowy i delikatny.
Używam go codziennie rano pod makijaż i sprawdza się do tego celu bardzo dobrze. Po nałożeniu wchłania się błyskawicznie i nie zostawia tłustej warstwy. Skóra jest wygładzona i nawilżona, dodatkowo również rozjaśniona. Korektor się na nim nie roluje, ani nie waży.
Wydajność jest średnia mimo sporej pojemności (normalnie 50 ml krem pod oczy zużywałabym spokojnie ok. roku). Teraz- po 3 miesiącach używania została mi mniej niż połowa produktu...
Generalnie krem-serum sprawdza się u mnie całkiem dobrze, ale tylko stosowane na dzień. Niestety na noc w moim przypadku się nie nadaje, bo lubię używać wieczorem tłustych i treściwszych produktów pod oczy.
Przedział wiekowy podany przez producenta moim zdaniem jest również nietrafiony i produkt zdecydowanie lepiej sprawdzi się u osób młodszych, z mniej wymagającą skórą pod oczami.