Dzisiaj o rozświetlaczu High Lights firmy Technic, którego
namiętnie testuję od miesiąca. Jak widać buteleczka i napisy na niej do
złudzenia przypominają słynny produkt Benefit – High Beam. Czy jednak jakość
obu rozświetlaczy jest również zbliżona?
High Lights mieści się w szklanej buteleczce z pędzelkiem i
wygląda prawie jak lakier do paznokci. Prawie, bo w środku zamiast lakieru
siedzi sobie chłodny, różowawy i kremowy rozświetlacz.
Po odkręceniu trochę się przeraziłam wyglądem pędzelka- jest
rozczapierzony i cały upaćkany rozświetlaczem, ale podobno wszystkie tak mają i
nie trafił mi się żaden szczególny przypadek.
Rozświetlacz jest bardzo kremowy, ma gęstą konsystencję i
doskonale rozprowadza się na skórze. Moja technika aplikacji jest banalna i
polega na nałożeniu kilku placków rozświetlacza bezpośrednio z dołączonego
pędzelka. Potem rozcieram wszystko palcami i wklepuję w skórę twarzy.
Efekt jest moim zdaniem całkiem dobry i zaskakująco trwały,
bo utrzymuje się na moich kościach policzkowych do 8 godzin.
Rozświetlacz ma zimny, srebrzysto-różowawy odcień i pięknie
prezentuje się na mojej obecnie wręcz białej skórze. Nie posiada brokatowych
drobinek, ale jest nieco perłowy. Z moją skórą komponuje się wręcz idealnie.
Co do porównania ze słynnym produktem Benefita, to zrobiłam dla Was małą
prezentację obu rozświetlaczy:
Po wypróbowaniu koloru na ręce różnica w odcieniach jest
znacząca. Technic jest bardziej chłodny, jaśniejszy, ze srebrnymi tonami, a
Benefit jest zdecydowanie bardziej różowy i ciemniejszy.
Konsystencja rozświetlacza z Technic jest nieco bardziej
kremowa i zbita, a Benefit jest rzadszy.
Po nałożeniu na kości policzkowe stwierdzam jednak, że oba rozświetlacze
wyglądają u mnie identycznie. Odcień obu jest na mojej różowawej skórze taki
sam, błysk i trwałość również.
Jeżeli jesteście ciekawe takiego kremowego rozświetlacza to
polecam Wam Technic, bo w niczym nie odbiega od Benefitu, oprócz ceny
oczywiście :-)