Szał na pianki do mycia twarzy trwa u mnie niezmiennie od
połowy zeszłego roku i nie ma zamiaru odpuścić.
Opakowanie stanowi plastikowa butelka (przez którą niestety
ciężko dojrzeć ile płynu jest w środku), dozownik działa bez zarzutu,
wydostając porcję puszystej, białej pianki (przy tym jednak u mnie wydaje dość
piskliwe dźwięki…).
Sama pianka jest dość „luźna” i szybko należy nią operować,
bo zamienia się ponownie w formę płynną. Zapach jest cytrusowy i przyjemnie
energetyzujący, choć niestety leciutko wyczuwalny jest alkohol. Noo właśnie…
Skład nie jest zły, jak to na Alverde przystało, ale doprawdy nie mam pojęcia
dlaczego pakują do każdego kosmetyku myjącego do twarzy ten nieszczęsny alkohol… Niby to substancja konserwująca te produkty, ale wiadomo, że nie każda cera dobrze zniesie ten alkohol w składzie. Producent pisze, że pianka nadaje się do cery normalnej i mieszanej.
Na szczęście pianka w żadnym stopniu nie przesusza mojej tłustej skóry. Bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem resztek makijażu i zostawia skórę
oczyszczoną i odświeżoną.
Bardzo przyjemnie używa mi się tej pianki szczególnie rano,
kiedy moja twarz potrzebuje „powera” ;-)
Generalnie nie mam jej nic do zarzucenia, bo dobrze sobie
radzi. Ma całkiem przystępną cenę (w czeskim dm ok. 100 kc) i dobrą wydajność.
Nie wiem jednak czy kupię ją ponownie, bo na mojej piankowej liście pojawiły
się nowe nazwy.