Dzisiaj o tuszu do rzęs, który mnie bardzo pozytywnie
zaskoczył. Jak wiecie lubuję się w niskopółkowych maskarach i cenię sobie tusze
Wibo, Lovely czy Eveline. Nie sądziłam jednak, że moje serce skradnie również
tusz Sensique!
Maskarę Lashextension otrzymałam na listopadowym spotkaniu blogerek, ale
testowanie rozpoczęłam dopiero niedawno. Jakoś nie kusił mnie ten tusz i nie
zachęcał do spróbowania. Postanowiłam jednak dać mu szansę i nie żałuję!
Opakowanie tuszu jest zwyczajne, standardowe i nieciekawe.
Szczoteczka mnie mocno zaskoczyła, bo jest bardzo wąska i długa, ze zwyczajnym
włosiem. Nie jest w żaden sposób specjalnie wyprofilowana i udziwniona. Na jej
powierzchni zauważyłam mnóstwo malutkich niteczek, co jest podobno normą dla
tuszy wydłużających. Ten również ma za zadanie wydłużać nasze rzęsy.
Jak wiecie moje rzęsy są podkręcone, ale bardzo krótkie,
więc na wydłużeniu zależy mi najbardziej. Już po pierwszym użyciu polubiłam ten
tusz, bo naprawdę fajnie sobie poradził.
Efekt nie jest spektakularny, raczej naturalny, do dziennego
makijażu dla mnie idealny. Wprawna ręka nie poskleja sobie nim rzęs i nie zrobi
krzywdy.
Tusz zostaje na swoim miejscu cały dzień, nie kruszy się i
nie osypuje. Jestem nim naprawdę pozytywnie zaskoczona!