Zdecydowanie większą miłością pałam do róży niż do
kosmetyków brązujących, choć przyznam, że ostatnio często konturuję policzki
bronzerem. Moim ulubieńcem jest oczywiście Bahama Mama z theBalm (RECENZJA),
ale niedawno w moje ręce wpadł całkiem niezły kosmetyk tego typu, który jest
kilkakrotnie tańszy od słynnej „mamuśki”.
Matowy puder brązujący MIYO Sun Kissed to kosmetyk wart
uwagi, bo odcień jest całkiem przyjemny, nie tak zimny jak Bahama Mama, ale nie
widzę w nim żadnego pomarańczu, tylko subtelny złocisty brąz, bez ani jednej
drobinki. Konsystencja jest dość miękka i bronzer z łatwością można nabrać na
pędzel i nałożyć go na twarz. Puder jest świetnie napigmentowany, ale
delikatnie go nakładając i odpowiednio rozcierając nie robi żadnych plam.
Opakowanie jest funkcjonalne i dość trwałe, choć urodą nie
grzeszy. Zapach kosmetyku o dziwo jest również wart uwagi. Tak- produkt
naprawdę pięknie pachnie.
Jedynym minusem, którego się dopatrzyłam jest jego trwałość.
Nakładam go naprawdę niewielką ilość, bo nie lubię brązowych plam na twarzy,
które wyglądają jakbym była brudna. Tak czy siak po nałożeniu go na twarz efekt mnie zadowala, ale po kilku godzinach nie ma już po nim śladu. Mimo
wszystko na co dzień lubię go używać.
Na twarz nakładam go w bardzo niewielkiej ilości i efekt delikatnej "chmurki" koloru na mojej białej obecnie cerze bardzo mi się podoba.
- dostępność: drogerie osiedlowe, sklep internetowy Pierre
Rene
- cena: ok. 9,50 zł