W końcu postanowiłam pozbyć się śmieci, także zapraszam na
projekt denko. Tym razem zobaczycie kwietniowe i majowe zużycia. Myślałam, że
będzie tego więcej, ale chyba nie jest źle. Ważne, że zapasy nieco się
uszczupliły.
Pielęgnacja ciała:
- Budyń czekoladowo-pomarańczowy Skarb Matki
całkiem niezły nawilżacz o fajnej, treściwej konsystencji.
Dobrze się wchłaniał, miał ekonomiczne opakowanie, ale niestety zapach zupełnie
mi nie podszedł. Więcej przeczytacie TU
- Nawilżający żel pod prysznic Tołpa Botanic Amarantus
kolejne cudeńko od Tołpy o pięknym, subtelnym zapachu i świetnym działaniu. Pozostawiał skórę miękką i absolutnie nie przesuszał. Więcej TU
- antyperspirant Lady Speed Stick
to jeden z moich ulubionych antyperspirantów, po które sięgam bardzo często. Dobrze sobie radzą i pięknie pachną
- Laktacyd Emulsja do higieny intymnej
produkt kultowy w mojej łazience, nawet nie wiem która to butelka. Świetnie działa i jest wydajny. Teraz używam czegoś innego, ale z pewnością powrócę do mojego Laktacydu
- żel pod prysznic z aloesem Bio Yves Rocher
dorzuciłam go do jednego z pierwszych zamówień, ale gdybym miała możliwość wcześniej go obwąchać to na pewno bym się nie skusiła. Jak na YR był wydajny, ale co z tego jak pachniał mokrą ziemią…
- Arganowy suchy olejek do ciała Eveline
bardzo się polubiliśmy i wrócę do niego na pewno. Świetnie radził sobie z nawilżaniem, nie był tłusty i pachniał znośnie. Niestety pompka się zacinała i etykiety się odkleiły...
Pielęgnacja twarzy:
- Delikatny płyn micelarny Tołpa Botanic Białe Kwiaty
świetny produkt, który oprócz rewelacyjnego działania miał
również piękny zapach. Chętnie do niego wrócę. Recenzja TU
- biomembranowy krem Creme Bar
rewelacyjny krem przygotowany specjalnie dla mojej tłustej cery. Bardzo dobrze
nawilżał, ale również regulował pracę gruczołów łojowych, świetnie nadawał się
pod makijaż. Już za nim tęsknię. Recenzja TU
- Colyfine Kolagen Green Tea
tu również się nie zawiodłam. Dostałam produkt świetnej
jakości, który ukoił moją twarz i pomógł w walce z niedoskonałościami po
przygodzie z Effaclar Duo. Pełną recenzję możecie przeczytać TU
- Alverde Pianka do mycia twarzy z limonką i jabłkiem 3w1
całkiem przyjemny produkt, który dobrze oczyszcza, ale nie przesusza. Podobał mi się zapach, ale alkoholowy skład już nie bardzo. Recenzja TU
Kolorówka:
- tusz Sensique Lashextension
pozytywnie mnie zaskoczył, bo dobrze rozdzielał rzęsy,
podkręcał je i niesamowicie wydłużał. Pod koniec zaczął się osypywać, ale za tą
cenę polecam. Więcej o nim TUTAJ
- cień Kobo w odcieniu 102 Almond
to chyba mój pierwszy w pełni zdenkowany cień, więc jestem z
siebie podwójnie dumna.
Był to jasny, matowy kolor kości słoniowej, idealny do
dziennego makijażu, przez co używałam go bardzo często
- Skin79 Super Plus Triple Functions BB Vital Cream
na zimę bebik idealny. Miał bardzo jasny odcień, dobrze
nawilżał i nieźle krył. Post z recenzją znajdziecie TU
- Skin79 The Oriental BB Gold Plus
jeden z moich pierwszych kremów BB. Był dość treściwy i
gęsty, ale dobrze rozprowadzał się na skórze. Kolor dobrze się stapiał ze
skórą, krycie było dość wysokie. No i to piękne opakowanie… Więcej TU
- puder bambusowy Biochemia Urody
mój stary, dobry ulubieniec od kilku lat. Jest tani, wydajny i dobrze matuje. To raczej nie moje ostatnie opakowanie. Więcej TU
Pielęgnacja włosów:
- Balea szampon zwiększający objętość z wiśnią i jaśminem
to jedna z moich ostatnio ulubionych marek. Na szamponie się
nie zawiodłam, bo świetnie radził sobie z oczyszczaniem włosów, dobrze się
pienił, był tani, wydajny i pięknie pachniał
- Arganowa maska 8w1 Eveline
całkiem nieźle się spisywała, choć ideałem też nie była.
Włosy były po niej dociążone, gładkie i miękkie. Poza tym okazała się bardzo
wydajna. Więcej TU
- maska Colyfine Repair Complex
rozczarowała mnie sromotnie, bo nie widziałam po niej
żadnych pozytywnych efektów. Po zmieszaniu z żelem hialuronowym radziła sobie
wyśmienicie, ale solo okazała się bublem. Recenzja TUTAJ
- Jedwab w płynie Green Pharmacy
jeden z lepszych tego typu produktów, jakie miałam okazję
używać. Dobrze radził sobie z moim puchem i pięknie pachniał gumą balonową.
Więcej TU
Zapachy:
- woda toaletowa Elizabeth Arden Sunflowers Dream Petals
uwielbiam Sunflowers w klasycznej wersji, to „mój” letni
zapach. Na tą edycję skusiłam się spontanicznie, ale woda toaletowa okazała
się dość słaba i szybko mi się znudziła. Cieszę się, że w końcu ją zużyłam.
- woda toaletowa C-Thru Pearl Garden
zapach bardzo mi się podobał, ale jakość i wydajność były
słabe. Kupiłam ją w dobrej cenie, ale i tak nie była warta tych pieniędzy, bo
utrzymywała się na moim ciele kilka minut…
To już wszystko. Zaraz pozbywam się tych śmieci i szykuję
miejsce na nowe!